Rozsądnym sposobem na zagospodarowanie minionego weekendu był wyjazd do Łodzi. Odbywał się tam Salon Ciekawej Książki, zupełnie inny w klimacie od potężnych targów w Warszawie czy Krakowie. Ta różnica jest zarazem pozytywna i negatywna: z jednej strony mniejsza frekwencja pozwoliła lepiej się wyeksponować mniejszym wydawnictwom, z drugiej zaś mniejszy zasięg imprezy oznaczał też więcej organizacyjnych potknięć. Można się zastanawiać, czy brak bankomatu i wi-fi jest wygórowaną ceną za intymniejsze warunki i brak tłoku.
Warto podkreślić, że łódzkie targi cechowały się nie tylko mniejszym zasięgiem, ale i większym skupieniem na konkretnych ideach. Oddawała to już sama nazwa imprezy, gdzie sprecyzowano, że nie są to targi książce w ogóle, ale wydarzenie poświęcone publikacjom nowym. Po wtóre, organizatorzy postanowili zamieścić w tytule określenie „ciekawej”, by zapowiedzieć – być może nieco zuchwale – że uczestników nie spotka nuda.
Impreza posiadała jeden walor nie do przecenienia: w dużo większej mierze niż inne targi tego typu, cechowała się interaktywnością, tj. przygotowywała miejsce dla dialogu z czytelnikami. Oprócz tradycyjnych spotkań z autorami odbyły się fantastyczne warsztaty dla maluchów. Mocno podkreślano również lokalny charakter targów, ich łódzkość, np. przez dyskusję z Jarosławem Skowrońskim, tłumaczem inspirowanego Łodzią "Hotelu Savoy” Józefa Rotha.
W Łodzi można było spotkać Dominikę Dymińską, autorkę kontrowersyjnego „Mięsa”, Marzenę Bomanowską, promującą „7 rozmów o Katarzynie Kobro” czy laureata Nike Marka Bieńczyka. Porozmawiać można było też z Tomaszem Sekielskim, który podpisywał swoją debiutancką powieść Sejf. Część wydarzeń przygotowano we współpracy z Uniwersytetem Łódzkim. I tak rozmowy toczyły się wokół najnowszej książki Agaty Bielik-Robson, getta łódzkiego, wznowienia dzieł zebranych Nietzschego oraz podsumowania roku Korczaka.