1749 – 1832, kiedy Goethe był małym chłopcem, jego ojciec nie pozwalał mu skończyć rysowania, dopóki każdy, nawet najmniejszy kawałek kartki nie został pokolorowany.
Białe plamy – znak niekompletności obrazka – irytowały ojca jako oznaki niekonsekwencji i braku dyscypliny.
Ta scena z dzieciństwa Goethego pozwala wyjaśnić, dlaczego pisarz publikował skąpo i powoli, każde ze swoich dzieł opracowując latami i pieczołowicie dbając o najmniejsze szczegóły.
Anegdota głosi, że któregoś dnia stary Goethe pracował w swoim pokoju, kiedy na dole domu odbywało się przyjęcie. Rozbawieni goście wysłali po mistrza piękną, młodą dziewczynę, która nalegała, by ten dołączył do zabawy. Goethe był poirytowany: „Nie mam czasu! Kto to za mnie zrobi!”, wybuchnął.
W tym właśnie geście: pieczołowitej, mrówczej pracy nad potężnym dziełem, wyraża się Goethe-wielki mieszczanin (tak, jak go będzie potem opisywał Tomasz Mann). Był także filozofem i przyrodoznawcą.