Miłosz miał ciężki orzech do zgryzienia, wybierając najlepsze spośród Waszych odpowiedzi. Oto trójka nagrodzonych:
Czytanie to silna pasja: dlatego przytrafia się w przeróżnych miejscach i dziwnych sytuacjach. Niektórzy czytają w wannie, inni podczas wykładu, jeszcze inni – pośrodku burzy…
A Ty? W jakim najdziwniejszym, najbardziej ekstremalnym miejscu zdarzyło Ci się czytać?
Napisz nam w komentarzu pod tym postem i wygraj ebooki: mamy dla Was 3 vouchery o wartości 30 zł każdy. Chcemy w ten sposób podsumować Poskramiacza ebooków: naszą wspólną akcję z Miłoszem Konarskim z kanału „Z kamerą wśród książek”, gdzie zmierzyliśmy się z najczęstszymi mitami na temat e-czytania.
Na Wasze odpowiedzi czekamy do 29 listopada. Mogą mieć one dowolną formę: tekstu, zdjęcia, grafiki, filmu… Liczy się kreatywność i oryginalność: to właśnie je będzie oceniał Miłosz, wybierając zwycięzców.
Ebooki czekają na Was!
Pełną wersję regulaminu znajdziecie tu, w razie pytań piszcie: kontakt@koobe.pl
Zaczęło się to tak, że od czasu do czasu jestem zmuszona nocować w jednym ze szpitali (na szczęście nie jako pacjent), czasem muszę poczekać aż skończy się zabieg. Wspomniany wyżej szpital ostatnio doczekał się nowego skrzydła, toteż cały oddział, który znajdował się w tym miejscu wyprowadził się do nowej części, a dawne sale operacyjne, sale zabiegowe, czy łazienki zakończyły swój żywot i obecnie straszą pustkami... Jako że jedna z takich sal znajduje się w dogodnym miejscu oczekiwań, tam właśnie zdarzyło mi się czytać książkę :-)
adres e-mail: maciejakszymon@op.pl
Jak to na wsi, było dużo ludzi w domu, w szczególności dzieci, na polu cały czas był huk maszyn rolniczych.
Na końcu pola znalazłam dość płytką studnie, zamurowaną w połowie głębokości, by nie było w niej wody... No i tak.
Czytałam w studni.
Nie w korku, ani we dworku...
Nie było to w Rzymie, na Krymie czy Śremie...
Lecz pod brezentowym dachem,
W dziadków przydomowym ogródku.
Gdy ciotka wypowiedziała sakramentalne: TAK.
Ja dziesięciolatek, kilka dziesięciolatek temu,
Gdy parkiet w rytm szlagierów weselnych pląsał.
Gdy Sipińska szukała kogoś na stałe,
A Rodowicz, byle jaki pociąg odjeżdżał...
Zabierając mnie na Zielone Wzgórza,
Nie afrykańskie, nie nad Soliną,
lecz kanadyjskie.
Zabierając mnie na przygodę
- niezapomnianą (jak czas pokazał),
Z Anią z Zielonego Wzgórza.
Wszystko przez Kingę!
Z przemyconą nieoficjalnie książką,
pod marynarką rozmiaru - mała S-ka,
Z butelką pepsi w ręce - nieodłączną, ponoć...,
W koncie pod ścianą, w lichym świetle,
"Bawiłem się" cały wieczór.
Wszystko przez Kingę!
Choć piasek z klepsydry, zakrył Kingi twarz,
A serce nie raz dla innej mocniej zabiło,
to dla Niej - pierwszej, o ile pamięć nie kłamie,
Z książką "tańczyłem" zajadle, by
Jej zachwyt Anią, swym zachwytem - zachwycić...
Na kliszy nie został utrwalony ten fakt,
Lecz familii pamięć zbiorowa, co rusz,
Wśród rodzinnych serników, sałatek i tortów,
Przywraca mój "weselny" evergreen:
Książka i pepsi.
Zawstydzając przy biesiadnym stole,
mnie - w marynarce rozmiaru XL.
Wszystko przez Kingę!
Na zdjęciu (http://2.bp.blogspot.com/-UEl2qTJxHAc/UvpCqO08KuI/AAAAAAAAABY/tVjlqmQbAEQ/s1600/DSC_3506.jpg): hinduistyczna kapliczka w jednej z hal produkcyjnych.
Czytam absolutnie wszędzie - gdzie się akurat znajduję i mam choćby 10 minut czasu, czy to siedząc na sofie pod kocem, czy idąc, czy jadąc, w domu u teściów-OOO i to jest dziwne miejsce :D
Pozdrawiam serdecznie