Już jutro premiera kryminału Edwarda Mogilskiego "Martwa laleczka", który ukaże się naszym staraniem pod patronatem Zbrodni w Bibliotece, Papierowych Myśli i Dla Studenta. Ebook opowiada historię sfrustrowanego prywatnego detektywa, który nieoczekiwanie staje wobec sprawy, która prawdopodobnie go przerasta.
Na zachętę proponujemy Wam mały fragment:
Spotkałem się z nią w jednej z licznych knajpek usytuowanych w Trzeciej Alei. Siedziała samotnie przy stoliku w prawie pustym lokalu. Mimo że wskazówki zegara wskazywały równo dwunastą, sączyła kolorowego drinka z palmą i znudzonym wzrokiem gapiła się w wyświetlacz swojej komórki. Był lipiec. Żar lał się z nieba. Po przekroczeniu progu kafejki odczułem orzeźwiający chłód, który przyprawił mnie o gęsią skórkę na mokrym od potu ciele. Oprócz niej w knajpie znajdowała się dziewczyna z obsługi barowej i wielki jak Pałac Kultury łysol, który siedział w kącie po drugiej stronie sali. Pił kuflowego Carlsberga. Podszedłem do jej stolika i przedstawiłem się:
– Dzień dobry. Nazywam się Zalewski...
– A to pan! – przerwała mi. – Dobrze, że pan w końcu się zjawił.
Chciałem jej powiedzieć, że korki oraz brak miejsc parkingowych w Częstochowie to nie moja wina, ale nie chciało mi się dyskutować z kimś o aparycji lali z solarium. Tandetny różowy kostium, który miała na sobie, a którego głównym zadaniem było odsłanianie walorów właścicielki – co akurat mi nie przeszkadzało – podkreślał ciemnobrązową, nienaturalną cerę dziewczyny, jaką można było uzyskać jedynie w wyniku codziennych wizyt na solarium. Olbrzymie niebieskawe tipsy utwierdziły mnie w przekonaniu, że mam do czynienia z osobą, dla której największym wysiłkiem intelektualnym jest przestudiowanie aktualnej oferty z katalogu Avonu. Usiadłem przy stoliku. Nie zapytała się, czy mam ochotę czegoś się napić, więc przeszedłem do rzeczy.
– Gdy rozmawialiśmy przez telefon mówiła pani o tym, że mam zdobyć dowody na niewierność małżonka...
– Tak – znowu wcięła mi się w zdanie. – Niech pan go sfotografuje, założy mu podsłuch, cokolwiek, co wy tam robicie, żeby zdobyć dowody.
– Prawo trochę krępuje pracę detektywów w Polsce, ale ze względu na niejasności w ustawie mogę podjąć i takie działania. Czyli jest pani przekonana o tym, że mąż panią zdradza?
– Ależ oczywiście! – odpowiedziała z lekkim oburzeniem w głosie.
– Od jak dawna może to trwać?
– No, z pół roku albo dłużej. Jestem pewna, że mnie zdradza. Na bank!
Jak na bank, to na bank. Jej wiek oceniłem na dwadzieścia sześć, dwadzieścia siedem. Chociaż mogłem się mylić. Z babami nigdy nic nie wiadomo.
– Ma pani jakieś podejrzenia odnośnie osoby, z którą małżonek mógłby panią zdradzać?
– Yyy... – zawahała się przez chwilę, po czym pociągnęła łyka drinka i dokończyła – no kurde, właściwie to nie wiem, ale wiem, że mnie zdradza. Każda kobieta to czuje. To jest, to się jakoś nazywa, to uczucie albo takie przeczucie... Nie pamiętam teraz.
– Intuicja – podpowiedziałem.
– No właśnie o to mi chodziło! – krzyknęła, poruszając się przy tym na krześle.
Kretynka, pomyślałem. Miałem tylko nadzieję, że jest przy kasie, której tak bardzo, jak zwykle zresztą, potrzebowałem.
– No dobrze. W takim razie przygotowała pani dla mnie dokumentację, o której pani mówiłem w rozmowie telefonicznej?
– Tak. – Sięgnęła do obszernej torebki i wyciągnęła białą teczkę. – Tu jest wszystko.
Wziąłem od niej teczkę i otworzyłem. Były tam trzy różne zdjęcia męża podpisane z dokładną datą urodzenia, adresem. Na osobnej stronie zamieściła dane dotyczące jego pracy. Jak na idiotkę, poradziła sobie całkiem dobrze, ale może to ja zbyt surowo oceniam ludzi, w tym i to otipsowane stworzenie.
– Może pani dać mi jeszcze jakieś wskazówki odnośnie zachowania męża? – zapytałem.
– Ale co dokładnie?
Boże, co za kobieta! Wiedziałem, że muszę zachować spokój oraz szacunek do pani Alicji Morawskiej-Kopeć, ponieważ była moją pierwszą klientką w tym miesiącu i musiałem naprawdę się napracować, żeby nie zniechęcić jej do siebie jako człowieka i pracownika. Przynajmniej nie całkowicie.
– Chodziło mi o takie sprawy, jak na przykład niewracanie na noc do domu, brak stosunków seksualnych i tego typu obserwacje – wyjaśniłem.
– Z seksem to nigdy nie było za dobrze – powiedziała cicho, patrząc w dno kieliszka i coś wyraźnie analizując.
Po chwili namysłu dodała:
– Często wraca z pracy późno w nocy. Łazi za dziwkami. Nie śledziłam go, ale ja to wiem. Niech pan go sprawdzi. Muszę mieć pewność.
– Dobrze. Pani sprawa będzie dla mnie priorytetowa – oświadczyłem z powagą.
Jasne, że priorytetowa. Innej nie miałem.
– Pozostaje jeszcze kwestia zaliczki – dodałem.