28.06.2013

W jedzeniu chodzi o: smak, zapach, wygląd potrawy, o dobre zbilansowanie jej składników, tak, by pokarm dostarczał jak najwięcej pożytecznych elementów, a jak najmniej szkodliwych. Inaczej mówiąc:  w jedzeniu chodzi o estetykę: jedzenie ma być ładne, zadowalać nasze zmysły, a i konsument w konsekwencji ma być piękny: szczupły, odżywiony, pełen energii. Spójrzcie na zdjęcia z magazynów kulinarnych (które coraz częściej ciężko odróżnić od lajfstajlowych, por. ruch food porn): udziec barani w ziołach ma wyglądać jak z obrazu holenderskich mistrzów, a do tego starannie dobrana zastawa i kuchenne utensylia mają stwarzać  spójną i ładną kompozycję. Smacznie i zdrowo, a w efekcie my mamy być zadowoleni, silni i piękni.  

A teraz propozycja jest taka: spójrzmy na jedzenie z innej strony. Przeanalizujmy, co się skąd poszczególne składniki potrawy wzięły się na obrazku.

Ogarnia Was niejasne uczucie? Niepewność? A może to wstyd, który – jak rozpoznał Walter Benjamin – organizował spostrzeganie zwierząt przez Kafkę? Dla Foera, który obu pisarzy przywołuje, ta kategoria jest bardzo ważna: wstyd, czyli poczucie winy wobec niewidzialnej wspólnoty.  

Zaraz, zaraz, jak wina, jaka wspólnota? Mowa o świniach!”. Zazwyczaj kiedy ktoś próbuje podjąć sprawę chowu przemysłowego, pojawia się jakiś filozof-sceptyk, który oświadcza, że właściwie to my, jako ludzie, nie mamy żadnego prawa mówić o cierpieniu zwierząt, bo nie mamy do niego żadnego dostępu. I że kiedy mówimy o bólu trzymanych w za małych klatkach, hodowanych w warunkach przemysłowych zwierząt, to nadajemy im uczucia, których być może one wcale nie żywią, a nawiedzeni ekolodzy posługują się nieuprawnioną antropomorfizacją w celu szantażu moralnego, kiedy próbują nam wmówić, że rybę, która ma haczyk w oku, boli tak samo, jak człowieka.

zjadanie zwierząt

Cóż. Ryba nie myśli jak człowiek. Ryba nie analizuje. Ryba nie ma żadnych strategii wyrażenia swojego bólu. Ale to nie znaczy, że nie cierpi. Żaden z pracowników przemysłu hodowlanego temu nie zaprzeczy: ci, którzy towarzyszą umierającym zwierzętom, nie maja co do tego wątpliwości. Ból łączy nas ze zwierzętami, jak pisał w Dzienniku Gombrowicz: ból, doświadczenie bardziej przejmujące niż śmierć, nie da się w żaden sposób wysłowić, pozostawia nas bezradnymi. Wszyscy: ludzie i zwierzęta, według Gombrowicza, żyjemy we wspólnocie bólu, z którym nic nie możemy zrobić. To wspólnota samotnych.

Ci, którzy twierdzą, że zwierzęta nie cierpią, albo że o ich bólu nie możemy zbyt wiele powiedzieć, albo zakładają, że wobec tej sprawy nic nie da się zrobić (no bo tak już jest, od tysięcy lat: człowiek zjada zwierzę) zapominają (aktywnie zapominają, nie chcą pamiętać), że sami jesteśmy zwierzętami. Na innym poziomie rozwoju, z innymi strategiami przetrwania, ale wciąż. Jednak nie chcemy o tym pamiętać, wolimy zakładać, że istnieje przepaść między zwierzęciem a człowiekiem: dlatego też tak dobrze przyjęła się teza Kartezjusza o tym, że zwierzęta nie mają duszy, że są jedynie maszynami.

Ale przecież człowiek też jest zwierzęciem. Jego kod genetyczny, jego fizjologia, budowa ciała, rozmaite atawizmy wciąż o tym przypominają.  Jednak to przekonanie nie jest dla nas wygodne. Wolimy postrzegać siebie jako coś wyższego, lepszego: „Ja zwierzęciem, jak ta małpa, jak ten koń?”, pytamy znad MacBooka. Lubimy z obelgach porównywać się do zwierząt. „Jesteś świnia”, powiadamy. A przecież świnia to inteligentne, sympatyczne stworzenie.

Foer, jak większość z nas, długo wahał się między najrozmaitszymi stylami odżywiania: od wegetarianizmu po spontaniczną wszystkożerność, próbując radzić sobie z dyskomfortem związanym z wyobrażeniem umierających zwierząt, stosował „dietę opartą na skrupulatnej niekonsekwencji”. Jednak pojawienie się dziecka i związana z ojcostwem perspektywa dokonywania wyborów kształtujących życie dziecka, autor postanowił się przyjrzeć swojej diecie i jej konsekwencjom. Zaczyna szperać, szukać informacji. W efekcie przedstawia czytelnikom coś pomiędzy powieścią a reportażem śledczym: świetna historia łączy się tu z ogromną ilością wiedzy.

Ton autora jest bardzo wyważony, zwraca on uwagę na wieloaspektowość omawianego zagadnienia. Jedzenie jest zawsze związane z opowieściami, które o nim snujemy, a i tym daleko od jednoznaczności. Jednak jak poradzić sobie właśnie ze wstydem, który ogarnia nas, kiedy patrzymy na swój talerz i zanim zaczniemy jeść zdamy sobie sprawę z tego, skąd wzięło się na nim mięso? Jak poradzić sobie z faktem, że jedzenie ma aspekt etyczny? Że nasze codzienne zakupy moga przyczyniać się do rozwoju gigantycznej maszyny przemysłowego zabijania? Nie chodzi tu o nachalne promowanie wegetarianizmu, ale o próbę poradzenia sobie z prodstawowymi etycznymi dylematami dnia codziennego. (na marginesie: podobny eksperyment, związany z etycznym jedzeniem, przeprowadziła i opisała Karen Duve, warto jej książkę „Jeść przyzwoicie” porównać z tekstem Foera).

Autor „Strasznie głośno, niesamowicie blisko” oraz „Wszystko jest iluminacją” świetnie radzi sobie w literaturze faktu.  Przedstawia przejmującą narrację, pozbawioną jednak histerycznego tonu, ideologicznego zaślepienia czy przekłamań proponuje opowieść o tym, jak być po prostu uczciwym.  

 

Autor:
Komentarze
Czasem dobrze jest wrócić do świata dziecięcych lektur, by trochę się nasycić ich prostą,... czytaj wiecej
Ludzie płacą tysiące za spotkanie z nim. Nie za indywidualne konsultacje, ale za uczestnictwo w... czytaj wiecej
E-czytanie jest rewelacyjne. Jednak zawsze może pojawić się coś, co trochę zepsuje nam... czytaj wiecej
Czytanie to silna pasja: dlatego przytrafia się w przeróżnych miejscach i dziwnych sytuacjach.... czytaj wiecej
"Dzień na ziemi", prozatorski tom literaturoznawcy i filozofa Michała Pawła Markowskiego, zawiera... czytaj wiecej