18.01.2013

Jak to jest, że cząsteczki przedmiotów nieożywionych, cząsteczki , które teoretycznie powinny być  martwe, ruszają się? Paradoks ten postawił w połowie XIX wieku angielski biolog Richard Brown. Jego obserwacja stała się potem  inspiracją dla teorii Einsteina.Ruchy cząstek są kompletnie przypadkowe i nie ma możliwości, by ich spontaniczna energia ukierunkowała się w jakieś konkretne miejsce. Co by się jednak stało, gdyby wbrew prawom statystyki chaotyczne drgania spotkały się u konkretnego celu?

Odpowiedzmy na to pytanie jeszcze inaczej, tak, jak proponuje Tomasz Białkowski. Spójrzmy na grupę ludzi, bohaterów powieści: choć łączą ich więzy krwi, nie mają ze sobą nic wspólnego.  Tłuką się wokół siebie, obijają, samotni i zamknięci jak odrębne, niełączliwe cząsteczki. Nie wiążą się ze sobą, jedynie czasem zderzają, by zmienić potem nieco trajektorię drgań.

Umierający fizyk, wiejski gwiazdor skoków do jeziora, narcystyczna staruszka, odurzona narkotykami, zakonnica,  niemiecka ekolożka, patolog zwierzęca: cóż oni wszyscy mogą mieć ze sobą wspólnego? W jaki sposób mogą się w ogóle spotkać?

Nie wolno tu odbierać czytelnikowi radości śledzenia misternych nici powiązań, jakie konstruuje w swojej powieści Białkowski. Warto tylko dodać, że osią książki jest pojęcie zderzenia: przypadkowych zderzeń różnych osób, autonomicznych mikroświatów, ale i zderzenie (bardzo erudycyjne) nauk humanistycznych i ścisłych. W tej fortunnej kolizji języków widać echo pisarstwa Michela Houellebecq’a, szczególnie z Cząstek elementarnych: podobny ton rozczarowanego swoją wiedzą naukowca, który w zimnym, poznawalnym świecie próbuje znaleźć chociaż kalekie i nieudolne znaczenie. Znajdziemy tu perwersyjne jak u francuskiego mistrza połączenie nostalgii romantyka z cynicznym spojrzeniem. Być może bohaterem tej powieści jest ciało, które dzieje się między tymi dwiema perspektywami: ciało na przekór wszystkiemu pragnące bliskości, ciało fizjologiczne, wymykające się władzy rozumu.

Teoria ruchów Vorbla jest anty-sagą, anty-eposem: nie prowadzi do pogodzenia ze światem i do ponownego w nim zadomowienia. Nie pokazuje trwania, ciągłości i całości, nie ocala wiary w nadrzędny porządek, organizujący egzystencję. Umiejętne operowanie różnymi kodami i językami, swobodne przechodzenie od uwag o Nabokovie do naukowych, biologicznych mikrorozpraw o rozkładzie ciała (które zaczyna się w okolicach 30 roku życia), subtelne cieniowanie portretów i wielka wrażliwość sprawiają, że „Teoria ruchów Vorbla” urzeka nie tylko jako perfekcyjnie skonstruowany mechanizm, ale też jako opowieść o doświadczeniu, o czującym ciele i o przygodności. O momentalnych, nieoczekiwanych  przebłyskach, kiedy wydaje się, że może, jakimś cudem, cząsteczki w ruchu Browna skoordynują swoje trajektorie i wyjdą sobie nawzajem na spotkanie. 

Autor:
Komentarze
Czasem dobrze jest wrócić do świata dziecięcych lektur, by trochę się nasycić ich prostą,... czytaj wiecej
Ludzie płacą tysiące za spotkanie z nim. Nie za indywidualne konsultacje, ale za uczestnictwo w... czytaj wiecej
E-czytanie jest rewelacyjne. Jednak zawsze może pojawić się coś, co trochę zepsuje nam... czytaj wiecej
Czytanie to silna pasja: dlatego przytrafia się w przeróżnych miejscach i dziwnych sytuacjach.... czytaj wiecej
"Dzień na ziemi", prozatorski tom literaturoznawcy i filozofa Michała Pawła Markowskiego, zawiera... czytaj wiecej
Bohaterem „Teorii ruchów Vorbla” jest tak naprawdę ludzki los – jego zwroty, zawirowania, paradoksy, zapętlone sytuacje, które nie przynoszą łatwych rozwiązań....
Cena : 13,53 zł